mozna zmienic kobiete ale to nic nie zmieni
Jak to 'nie ma żadnych przesłanek, aby życie ludzkie w fazie prenatalnej było chronione gorzej niż w jakiejkolwiek innej fazie rozwoju'? Otóż są takie przesłanki: biologia, która
Jeśli chodzi o procedurę zmiany płci w Polsce po kolei: 1. Badania - idziesz do seksuologa, a on daje Ci skierowania na różne badania, które mają ustalić, czy na pewno czujesz się płcią przeciwną (czasem podając przy tym leki, np. blokery testosteronu - przez obniżenie libido sprawdza, czy to na pewno transseksualizm) 2.
Zmiana płci jest decyzją świadomą, nie wynika z "widzimisię". Jestem w stanie to zaakceptować, gdy jest to decyzja osoby dorosłej. Dokładnie. To nie jest widzimisię, terapia raczej nie zmieni tego, że ta osoba widzi się jako osobę innej płci. To są często osoby, które od początku nie lubią swojej płci.
Tak, ja. Zanim zaczniemy wymagać od drugiej strony, zastanówmy się, czy wymagamy od siebie. Czy to ja mogę coś zrobić. Nieraz zmiana naszego zachowania wpływa na drugą osobę, i wówczas ona także się zmienia. Różnica jest taka, że nie robi tego pod przymusem, oczekiwaniem i wymaganiem, ale dlatego, że chce, że wybiera zmianę.
Patrzysz na jego zachowanie z własnej perspektywy, dlatego nie możesz go zrozumieć. Kiedy zaakceptujesz, że narcyz nie ma empatii, nie ma dla Ciebie życzliwości i ciepła, to może w końcu pozbędziesz się choć części złudnej nadziei, że ON się zmieni. To TY masz się dla Niego zmienić. Narcyz ma konkretny plan na Wasz związek.
nonton film dilan 1991 full movie indoxxi. Od kilku lat grudzień ma w sobie coś, czego nie rozumiem. W zeszłym roku w okresie świątecznym mieliśmy w planach wyskoczyć ze znajomymi do Berlina na przepiękny jarmark. Ale jakoś tak nie wyszło, bo po ulicach krążyły służby policji, co zresztą wcale wtedy nie dziwiło. Więc ten grudzień jest tak smutny jakby był co najmniej listopadem, a może nawet – lutym. Na chodnikach nie ma śniegu, pogoda jest zmienna i wybija z rytmu, a codzienny spacer po wyziębionym mieście skutkuje długotrwałym, quasi tytoniowym kaszlem. Gdy patrzę przez okno z czwartego piętra, widzę nad sobą błękitne, niemal wiosenne niebo. W galeriach brakuje ludzi, wszyscy zamawiają prezenty przez internet. Nikt już nie krąży z wielkimi siatkami, śnieg nikomu nie chrupie pod nogami. Dzieci nie lepią bałwanów i nie zjeżdżają z górki – jak my, gdy byliśmy mali. Ale wiecie co? WCALE MNIE TO NIE MARTWI. Ten rok dla mnie rozpoczął się pogrzebem w rodzinie. Później totalnie nie układało nam się za barem. Połowę marca przechorowałam u rodziców bez sił i energii do życia. Potem odbyłam ostatnie kilka awantur z właścicielką lokum, która przez rok doprowadzała mnie do łez, zastraszając wszystkim, co tylko możliwe. Na okres matur wyjechałam z Krakowa i chlipałam mamie w rękaw, że nie mam wykształcenia, pracy ani mieszkania i że nie mam pojęcia, czy w dobrym kierunku zmierza moje życie. Chwilę po tym, jak w czerwcu nareszcie znalazłam mieszkanie, zakończyła się najważniejsza wtedy dla mnie relacja – mój roczny związek. W lipcu pochowaliśmy kolejną osobę, a już w sierpniu miałam wypadek, który poturbował mnie tak mocno, że blizny mam do dziś. Potem dowiedziałam się, że z wydania książki nic nie będzie, a jesienią – wpadłam w totalną chandrę. Tą, w której każdy powód jest dobry, by obejrzeć sto komedii romantycznych pod rząd, pożreć tonę chipsów, trzymać w kącie puste pudła po pizzy i kilka pustych butelek wina. Teraz zasypiam z myślą o bliskiej mi osobie, która cierpi na chorobę nowotworową. ALE TO BYŁ NAJLEPSZY ROK MOJEGO ŻYCIA. W społeczeństwie coraz częściej szerzy się poczucie, że żyjemy w czasach ostatecznych. Ci bardziej wrażliwi wykopują przepowiednie jakiś proroków i starszą już i tak przerażonych ludzi. A ja coraz częściej czuję, że to nie ma żadnego znaczenia. Bo co to zmienia, czy umrę tak po prostu, czy w wyniku wielkiego kataklizmu? Nic. Zacznę chodzić smutna? :) Przecież robię swoje. Świat nie jest ani dobry ani zły. Jest dokładnie taki, jakim chcemy go widzieć. Zawsze było tyle samo dobra, ile zła, bo jedno bez drugiego nie może istnieć. Od ciebie zależy, po której stronie się opowiesz, jakie wydasz owoce. Ale to wszystko. I tylko tyle. Dawniej sądziłam, że mój świat kompletnie by się zawalił, gdybym nie mogła pisać albo mieszkać w Polsce. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że mogłabym na przykład stracić wzrok albo zwyczajnie przeprowadzić się na małą wysepkę gdzieś w rejonie Ameryki Środkowej i sprzedawać Piña Coladę w świeżym ananasie, chodząc cały dzień boso i zarabiając tylko tyle, by mieć za co żyć. No bo jak to – nigdy już nie przespacerować się tymi uliczkami, nie powspominać, że: o, tutaj, ktoś mnie pierwszy raz pocałował, tu się śmiałam z tymi, a z tamtymi kupowałam watę cukrową? Tak po prostu przestać zbierać doznania, doświadczenia, historie, by potem je miksować i o nich pisać? Dla wyższego dobra? Jakiego? Dlaczego nie może nim po prostu być spokojne i godne życie, bez złości na ludzi w kolejce, bez walki o przychylność wydawnictw, bez obaw o rychłą śmierć w duszącym smogu? Coraz częściej przyjmuję cudzy punkt widzenia. Nie ma sensu gnać do przodu. ŻYCIE NAPRAWDĘ MA SENS. Nauczyłam się nad tym wszystkim panować. Coraz mniej w moim życiu gorszych dni. Potrafię sobie pomóc. Jestem w stanie rozpoznać, czego mi brakuje. Czasem dobrej piosenki i aktywności fizycznej, czasem wyjazdu w góry, czasem spokojnego wieczoru z kilkoma odcinkami Przyjaciół, a czasem tego, żeby się przytulić do kogoś tak po prostu. Ale to wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Gdy ma się dwadzieścia jeden lat, przyjaciół w różnych częściach Polski i doprawdy – nie jest się zakochanym ani odrobinę, to ciężko znaleźć w życiu sens. Ciężko na tę paskudną pogodę i szybko zmieniający się świat, na te kataklizmy, wojny i biedę – wstać z uśmiechem na twarzy i czuć, że ma się po co żyć. Można oszaleć pośród rzeczy, które wywołują w nas skrajne emocje. Trzeba więc zbudować w sobie oazę. Nauczyłam się równoważyć to, co jest bardzo złe, z tym, co jest naprawdę super. Rzucam sobie wyzwania, spełniam marzenia. Naprawdę czuję, że robię coś dobrego dla świata i – dla siebie. Wiktor Frankl powiedział kiedyś, że życie nie ma sensu – życie samo w sobie jest sensem. Jak sprawić, by chciało nam się żyć? To proste – trzeba nie: znaleźć sens, ale: nadać życiu sens. Bo wartościowe życie to życie wartościami. Proste, nie? :) A MOŻE KIEDYŚ RZUCĘ WSZYSTKO? I pójdę w siną dal? :) Jak niestosowny jest mój optymizm? Jak absurdalne jest w kółko powtarzanie ludziom: Hej, wszystko będzie dobrze!? Ile jeszcze razy trzeba będzie powtórzyć sobie i wszystkim wokół, że doprawdy lepiej poszukać innych rozwiązań, nadać swojemu życiu sens, robić swoje, niż zamartwiać się i marudzić? Czy nie lepiej ubrać maskę przeciwpyłową i wyjść z domu pobiegać, niż siedzieć bezczynnie przed telewizorem, gryząc paznokcie? Czy prawdziwy sens nie tkwi w tym, by zająć się w życiu psychologią miłości, niż płakać, że prawdziwych uczuć już nie ma, bo wszyscy się rozstają? Hej, świat jest dokładnie taki jak przedtem. Ale bez względu na to, czy pokonasz całe zło, które jest na świecie, możesz pomimo niego uczynić życie wartościowym i pełnym sensu. No, bo wiesz, życie nie ma sensu. Ono samo w sobie jest sensem. :)
!!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!! - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 10 ] 1 2010-12-10 19:50:22 Asia21011989 Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-10 Posty: 282 Temat: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!!jesteś w związku od ponad 3 lat. Od jakiś 4 miesięcy zamieszkalalam z moim chłopakiem, na początku było naprawde miło, bardzo mi pomagał we wszystkim poprostu było widac ze mu zalezy i że się stara. Niestety ostatno się wszystko zmieniło, pomaga mi tylko jak wydre sie na nigo pokaże mu palcem co i jak, zaczął uzywac wobec mnie nie miłych słow. Nie rozmawia ze mną tyko jak coś nie jest po jego myśli to sie drze z roznymi epitetami. Uważa ze moim obowiązkiem jest mu robić kanapki do pracy. Kiedy mowię mu ze mi sie to nie podoba ze mam dość jego tekstow do mnie i że albo zmienia słownictwo albo sie rozstajemy obiecuje zmiany przeprasza, niestety zmiany nie trwaja dluzej niż tydzień. Przez to wszystko powli mi brzydnie, wiem ze go kocham i Cieżko mi bedzie bez niego ale mnie zbyt bardzo rani. Czy uwazacie ze jest jakieś wyjście z takiej sytuacji dziekuje za wypowiedzi. Pozdrawiam 2 Odpowiedź przez Amis 2010-12-10 20:46:21 Amis Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zawód: technik logistyk Zarejestrowany: 2010-10-22 Posty: 1,963 Wiek: 40 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!! Macie inne spojrzenie na związek-rozmowa facet jest mało kulturalny ,zresztą ty tez krzyczysz a wtakich warunkach można tylko wywołać miesiące to bardzo mało i docieracie się -musicie nawzajem wykazać odrobinę dobrej woli, za was kciuki! ,,Bo żyć godnie to nie znaczy nie upadać, każdy robi błędy, ważne jak będziesz wstawać.'' 3 Odpowiedź przez Asia21011989 2010-12-10 20:52:22 Asia21011989 Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-10 Posty: 282 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!!jeżeli prosze go o coś poraz dziesiąty w koncu nie potrafie sobie poradzić inaczej jak krzyknąć na niego. 4 Odpowiedź przez apetyt na życiee 2010-12-14 13:03:26 apetyt na życiee Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-13 Posty: 55 Wiek: 42 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!! Nie wierzę w zmianę człowieka, sama tego doświadczyłam. Nie łudź się, że go zmienisz, nie zmienisz. Albo zaakceptujesz takim jak jest albo szkoda życia. Ja swoje zmarnowałam. Ze strachu. Przemiany są mozliwe, ale po bardzo wielkim tąpnięciu, to musi być eksplozja, zwykłe krzyki nie wystarczą. Oni są tak wychowywani, że na krzyk nie reagują, jakby im się lampki wyłączały. Ja akceptowałam chamstwo, arogancję, wyniosłość, egoizm i wszystko byle tylko kochał. I kochał. I dalej kocha.... zwłoki swojej żony. Dla przestrogi przeczytaj jak po dwudziestu latach otworzyłam klatkę i jak spaprałam własne życie. Z głupoty i ślepoty. Wpatruj się w niebo i śpiewaj z radości, gdyż słońce otula cię ciepłem i opromienia światłem - za darmo.? Phil Bosmans 5 Odpowiedź przez Silencee89 2010-12-14 13:09:52 Silencee89 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-11-16 Posty: 126 Wiek: 21 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!! Ja też uważam że tylko taka naprawde szczera rozmowa może pomóc...Może zrób mu niespodzianke, przygotuj kolacje,podaj wino...i zacznijcie rozmawiać, powiedz co Ci nie pasuje, nie jesteś żadną kurą domową żeby mu robić kanapki-nie na tym polega związek jak i partnerstwo że jedna strona usługuje drugiej... 163 cm wzrostu, z czego 2/3 to nogi, potem trochę atrakcji, a na samej górze 4-rdzeniowy procesor zmyślnie ukryty pod ciemną czupryną >>Mgła Uczuć<< 6 Odpowiedź przez atinasarz 2010-12-14 13:33:17 atinasarz Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-16 Posty: 873 Wiek: 40 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!!Asia21011989 - dośc typowy obraz osób które mają za sobą zakochanie i w ich związek zaczyna wkraczać codzienne życie z obowiązkami, zmęczeniem i różnymi nastrojami, oprócz tego każde z was wnosi swoje codzienne przyzwyczajenia, powiela obraz domów rodzinnych tego jakią rolę pałniła mama i tata. Moja rada porozmawij z nim, dowiedz się jak to było u niego w domu, dlaczego reaguje krzykiem a sądzę że wtedy będziesz mogła zrozumieć zskąd takie zachowanie a dzięki temu można coś zmienić. Uwazam że człowieka nie mozna zmienić ale jego zachowanie i przyzwyczajenia jak najbardziej tak tym bardziej jeśli temu czlowiekowi powiem ci taką ciekawostkę [obserwację własną i relacje znajomych żonatych koleżanek] co do proszenia żeby facet coś zrobił to przeważnie u większości robią wtedy kiedy żona "wścieknie się", lub obrazi albo sama zaczyna daną rzecz robić. Nie mart się będzie dobrze większość par przechodzi przez to co wy - głowa do góry. 7 Odpowiedź przez Asia21011989 2012-04-20 15:11:13 Asia21011989 Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-10 Posty: 282 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!!Witam wszystkich. Otorz moja historia jest bardzooo dluga dlatego zminimalizuje ja do minimum. Dlugo zastanawialam sie czy to opisac. Pisalam i usuwalam i tak wkolko. Jestem ze swoim chlopakiem przez5lat. Miedzy nami bywalo roznie czasem klutnie a czasem raj. Pomiedzy nami nigdy nie doszlo do rekoczynu tak jak w niektorych zwiazkach. Moj partnet popala marichuane,jest szalenczo zakochany w No i chyba najgorsze bo do reszty przywyklam jest chorobliwie zazdrosny powiedzialabym ze meczaco. Wiele razy z nim rozmawialam o tym ze ja potrzebuje stabilizacji ale on wymysla jakies glupie terminy. Twierdzi ze bardzo mnie kocha najbardziej na swiecie. Ale..... Od pewnego czasu kiedy zaczol psuc mi sie samochod znalazlam mechanika ktory chyba mnie zauroczyl. Ja jego z tego co widac tez. A moze poprostu potrzebuje z kims pogadac. On jest zawsze wtedy kiedy go potrzebuje. Nigdy nie zdradse swojego mezczyzny bo dla mnie to upokazajace. Ale boje sie ze zostanie mi to wmowione. Prosze o moze jakas porade. DziekujeOffline 8 Odpowiedź przez semiramida 2012-04-20 15:49:30 semiramida Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-09 Posty: 500 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!! Asia21011989 napisał/a:Pomiedzy nami nigdy nie doszlo do rekoczynu tak jak w niektorych gratuluje..jesteś z partnerem, który Ci nie ufa, bo zazdrość wynika właśnie z braku zaufania...czy dałaś mu kiedykolwiek powód, żeby Ci przestał ufać? jeśli jego zazdrość, jest rzeczywiście, tak jak napisałaś, chorobliwa, to taką już się leczy u specjalistów..choćbyś nie wiem, jak przekonywała, że nic się nie stało, to on i tak będzie widział to po swojemu.. 9 Odpowiedź przez Asia21011989 2012-04-20 18:42:35 Asia21011989 Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-12-10 Posty: 282 Odp: !!Czy można jeszcze go zmienic?? jak?!!Nigdy mu nie dalam zadnego powodu do zazdrosci. Nigdy sie z nikim innym nie spotykalam. Sama nawet nie moge wyjsc do pabu. On jest moim pierwszym facetem a ja jego kobieta. Mam swiadomosc tego ze on mi nie ufa i o tym z nim rozmawialam wiele razy nawet powiedzialam ze nie bez zaufania i lepiej bedzie jak sie rozejdziemy. To obiecywal ze postara sie zmienic. Jest duzo przykladow ktorymi moge sypac jak z rekawa. Posty [ 10 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2012-08-06 22:33:57 11kasik1990 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-17 Posty: 25 Temat: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Witajcie!Tak jak w temacie, watek skierowany jest do wszystkich którzy pracują nad sobą, dążą do zmian !Na sam początek opisze moja sytuacje!Od roku 2007 do 2011 byłam w toksycznej relacji z przyjaciółka: z normalnego koleżeństwa przerodziło się to w wysługiwanie sie mną + rozwiazywanie jej problemow . Na poczatku relacji mialam swoje zycie wiec jakos mnie to zbytnio nie rozwalalo jednak w roku 2010 zaczelam zyc jej problemami(nie wiedzialam ze ma depresje ) bylam mloda wtedy. i ja probowalam ja z niej wyciagnac a ona za kazda moja probe realizowania siebie , robila mi wyrzyty sumienia- ze ona ma problem a ja w tym czasie sobie dzialam, zmanipulowala mnie wyrzytami sumienia , do tego stopnia ze mialam wyrzyty sumienia jak cos robilam dla samej siebie. doszlo do tego ze 2011 roku spadlam na dno, moje zycie nie istnialo , rodzina sie mna zainteresowala , i z ich wsparciem zerwalam relacje. ( Mieszkałam wtedy sama i ona była praktycznie jedyną osobą z którą w roku 2010 miałam kontakt)Po zakończeniu relacji, nie zauwazyłam ze sama stałam się taka jak ona: nieporadna , bojaca się wszystkiego . Nie wiedziałam wtedy ze trzeba udac sie do psychologa, ale zaczelam prace nad soba , zaczelam sie realizowac i po paru miesiacach realizujac swoja pasje zaczelam osiagac drobne sukcesy , rozwinęło się moje życie towarzyskie , odzylam i jedyne co to nie wiedzialam wtedy jeszcze ze jeszcze troche mną kierują lęki które nabyłam podczas znajomości z nią. W każdym bądź razie czułam, że jestem na dobrej drodze. Poznałam chłopaka, zaczął być dla mnie ważny, wiec odważyłam się na następny krok ( związek ) bo uważałam , że jestem ( nie do końca sprawdziłam czy jestem wystarczająco silna psychicznie ) związek okazał sie wejściem z deszczu pod , że jestem gotowa na duże zmiany : przeprowadziłam się do innego miasta ( gdzie bym mogła sie jeszcze bardziej rozwijać ) wszystko wyglądało na dobry plan .Ale , zwiazek z chłopakiem okazał się toksyczny , że nawet nie zauważyłam kiedy przekroczył granice i nie wiedziałam , że nie potrafiłam postepowac rozsadnie do końca bo moja psychika nie do końca ,że tak powiem sie odbudowała. Zostałam sam na sam w obcym miescie z chłopakiem który ( czytając wiele opowieści doszłam do wniosku , że --> ) stosował na mnie przemoc psychiczna. Relacja trwala rok , totalnie sie osłabiłam , moja psychika mi moje prywatne życie znow przestało istnieć w tym z czymś ruszałam , jakieś jego wyrzyty czepianie się , wybuch i mnie rozwalało i słabłam. Na szczeście to teraz odnośnie tematu:Jestem wolna od miesiąca i od miesiąca układam życie by wyglądało tak jak zawsze chciałam :-zaczęłam pracować nad swoimi pasjami-dostałam wsparcie od bliskich by sie wygadać i by sobie ulżyć po ostatnim związku- odnowiłam pare znajomości - przeczytałam dużo ksiażek- wybrałam rady do których się stosuje - zaczęłam wytyczać granice, cwiczyć asertywność- pozbywać się wyrzytów sumienia gdy się realizuję ( czasami jeszcze działały )efektem tego już po miesiącu widze sporą różnice w samej sobie - wrocił mi entuzjazm do zycia - w głowie coraz więcej pomysłow na życie - zauważam drobne postępy w mojej pracy nad pasjami= odżywam kolejna rzecz Życie Towarzyskie :hmmm, odnowiłam pare relacji , i bardzo nieufnie podchodziłam do wszystkich ( pewnie rezultat tkwienia w toksycznej relacji ) , powoli zaufałam , że Ci ludzie nie potraktują mnie źle i że mnie lubią. Jednak towarzyszą mi jeszcze obawy " że jestem nieinteresująca osoba ( chłopak mnie tak traktował w taki sposob ze niestety ale uwierzyłam w to, mimo tego jak lubiana byłam przez ludzi wokół mnie jeszcze przed zwiazkiem . To teraz mam wrazenie ze juz jestem inna osoba , ze cos ze mna nie tak , i ze kazdy moze mnie potraktowac jak on i przez to troche boje sie wyjsc do nowych ludzi bądź tych co mało znam:P Może tutaj bedzie prośba o rade - jak sobie z tym poradzic? a jakie kroki Wy podjeliscie by dokonac zmian w swoim życiu , jakie macie efekty , ile czasu Wam to zajeło co chcecie zmienic , nad czym pracujecie ;> Czy jest ktoś zainteresowany prowadzeniem wątku w którym każdy opowiada o swoich zmianach , efektach pracy o podejmowanych krokach ? Bo ja bym była tym bardzo zainteresowana! Co Wy na to?:) 2 Odpowiedź przez magnolia89 2012-08-07 00:32:09 magnolia89 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-06 Posty: 4 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Hej Kasik! Cóż Twoja historia poniekąd przypomina moją...może nie byłam w toksycznym związku..ale różne toksyczne i nieodpowiednie relacje jak chyba każdy mam za sobą, tyle tylko że na jednych one oddziałowują na innych na ich szczęście nie Na mnie niestety tak - i to bardzo! Zawsze byłam niezbyt w siebie wierzącą dziewczyną chociaż nie wiedzieć czemu...w końcu cóż mogę to teraz przyznać , bo nie ma co kokietować skromnością - nic mi nie brakuje ani wyglądzie ani w charakterze, talentach itp itd. W końcu grunt to wiedzieć ile się jest wart!! To jedyna droga do szczęścia i spełniania się w swoich pasjach i marzeniach!! Oczywiście nie mówmy już totalnym zakochaniu się w sobie i uważaniu siebie za największe cudo świata bo to przesada...grunt to zachować wobec siebie i innych zdrowy rozsądek!!Ale nie o tym teraz mowa...A mianowicie moje podejście do siebie zmieniało się powoli...W szczególności i ostatecznie (jak ja to mówię )prawdziwym i największym w tym czasie kopem w moją szanowną d... ( a dostałam ich w owym czasie naprawdę dużo), który zadany został 13 czerwca 2011 r. Sprawił on,że urodziłam się na nowo...! Aaa mianowicie wreszcie zrozumiałam że moje szczęście i także życie zależy tylko i wyłącznie ode mnie i od tego jak JA samą siebie widzę, jak siebie samą traktuje...i pamiętajcie nic do tego innym!!! Bo słuchając innych nigdy nie będziemy szczęśliwi...Trzeba się z tym pogodzić że cóż nigdy nie będziemy pasować wszystkim, nie będziemy się wszystkim podobać, dlatego nie należy się przejmować co inni o nas mówią, sądzą a co dopiero kiedy nas nie będziemy w 100% pasować w tym jacy jesteśmy(czy to co robimy) rodzicom, bliskim, którzy cóż trzeba to przyznać, są na nas jak my na nich skazani, a co dopiero innym ludziom( od nich jeśli nas ranią uciekajmy jak najdalej nawet jeśli ich pokochaliśmy- cóż przykre ale prawdziwe ....niestety trzeba wyrobić w sobie ten nawyk gdyż inaczej zawsze prędzej czy później będziemy sponiewierani życiem tak jak chociaż Ty Kasik!!!) Grunt to kochać samego siebie!!! ( pamiętając o rozsądku! powtarzam!!! Gdyż nie chce być odebrana jako zbyt pewną siebie, wręcz zapatrzoną w swoją osobę dziewczynę, chociaż z autopsji wiem i widziałam nieraz, że to naprawdę pomaga!) Ale cóż zanim doszłam do takich wniosków przeszłam naprawdę dobrą szkołę życia...za czym zaczęłam je stosować też trochę minęło... bo tego się trzeba nauczyć!! Od połowy 2009 do 13 czerwca 2011 byłam całkowicie skotłowaną, niewierzącą w siebie dziewczyną (nie pamiętam czy choć jeden dzień obył się bez płaczu) totalnie wypaloną, z depresją, która choć powoli wiedziała co z tym zrobić, co robi źle wobec swej osoby, która wciąż cierpi z powodu różnych złych i dobrych wspomnień(które zaprzepaściłam z powodu niewiary w siebie czyli jak widać i złego traktowania mnie = koło się zamyka!!! ) wciąż nie może odbić się od dna!!!! Teraz dopiero przez ten cały rok zaczęłam uczyć się tego wszystkiego tzn. jak powinnam podchodzić do tego iii i jak żyć...??? Żeby no co tu dużo mówić po prostu - wreszcie żyć naprawdę!!! (Co się stało dokładnie opisze później)I teraz wracając już zupełnie do Twojego posta Kasiek!! Chociaż powyżej masz odpowiedź na swoją niewiarę w siebie że JESTEŚ NIEINTERESUJĄCĄ OSOBĄ!! Bzdura bzdura i jeszcze raz bzdura...!! Wiem że nie znam Cie...ale czytając Twoj post można dojść do pewnych wniosków;) A mianowicie!!!Masz pasje?? Masz!!!! Umiałaś się w końcu postawić przeciwko złemu traktowaniu?? Umiałaś!!! Co oznacza że pomimo wszystko masz charakter...aaa że był na chwile może uśpiony i nie tupnęłaś od razu nogą to cóż jesteśmy jeszcze młode( z tego co widzę po roczniku w Twoim loginie) dopiero się ukształtowujemy i łatwo jest nami manipulować, robimy łatwo różne błędy bo cóż nie mam jeszcze takiego doświadczenia i asertywności w sobie żeby umieć zawsze powiedzieć słowo- NIE!!! W szczególności osobom, które są ważne... bo cóż boimy się że je stracimy, chcemy być akceptowane itp itd..Tylko że słowo "akceptowane" w tym przypadku jest złe!!!! Bo oni powinni kochać nas jakimi jesteśmy a nie tylko akceptować nasze wady!!! Iiii w tym momencie chce wrócić do Twojego faceta (EX już na szczęście) i przyjaciółki, którzy cóż tak naprawdę nie byli nimi!! Bo tak normalny facet i przyjaciółka się nie zachowują!! Iii Twoje wyrzuty sumienia wobec kumpeli były bezpodstawne , wiadomo jak to ludzie potrafią wpływać na nas, też tak miałam jak TY!!! I nie raz tak jeszcze będziemy miały bo należymy do tych osób które są bądź co bądź emocjonalne i nam po prostu zależy!! Ale cóż grunt to się w takiej sytuacji szybko się otrzepać i pomyśleć o sobie- JESTEM WARTA LEPSZEGO TRAKTOWANIA!!! ONI NIE MAJĄ RACJI!!! Bo co jak co sama wiedziałaś że nie masz gdzieś przyjaciółki, że przejmujesz się jej problemami, baaa że nawet Jej problemy też oddziałowują na Twoje życie...a jeśli osoba ta nie potrafi tego docenić to cóż nie jest Ciebie warta!! Powiem więcej chociaż może nie powinnam wydaje mi się że to egoistyczna osoba która cóż byłaby z Tobą tylko wtedy gdy Jej jest źle!!! Gdy potrzebuje kogoś! ;/ To co że Ci na wmawiali głupot i że wzięłaś je sobie to do serca i że pomimo tego wreszcie wiesz że to nie prawda ale się nadal boisz - to też jest normalne też tak mam a popatrz jak widać że w siebie wierzę!! Bo się tak tego łatwo nie da wyplenić i może nawet nigdy nie będziemy w 100% pozbawione tych myśl( że może nas znowu ktoś zrani, może ktoś znowu się nami bawi, może naprawdę jestem zła, beznadziejna!!) Tylko kwestia tego jak szybko zapali się u nas w głowie czerwona lampka! NIE!!! To nie prawda!! I jak szybko o tym zapomnimy i będziemy swoje wiedzieć! Iii jak szybko nie pozwolimy siebie tak traktować! Wierz mi u mnie impuls zapalający czerwoną lampkę działa coraz szybciej! ) U Ciebie też tak będzie...bo wszystko to co robisz stawia Cie na dobrej ku temu drodze;)) Ważne przede wszystkim żebyś sobie to jeszcze jedno uzmysłowiła i pogodziła się z tym...Niestety to smutne ale cóż prawdziwe- ludzie są tacy jacy są jeszcze nie raz spotkamy takich, którzy nie będą nas warci, którzy nas wykorzystają i perfidnie zranią! Trzeba się z tym pogodzić bo im szybciej z tym się pogodzimy tym mniej to nas mimo wszystko będzie raniło...Bo cóż to przykre ale dzięki temu nie zaprzepaścimy czegoś zajebistego tylko dlatego że nas ktoś zranił i nie otworzyliśmy się na to na kogoś wartościowego i przede wszystkim wartego...NAS !!!!;))Wiem że strasznie się rozpisałam... Dlatego pozwolisz że napisze później o moim przypadku bo cóż trochę jest pisaniny...;))) Chce tylko żebyś wiedziała że jesteś na dobrej drodze, rozwijasz się, swoje pasje...otwarłaś się na ludzi...jeszcze tylko bardziej uwierz w siebie a zobaczysz!! Będzie dobrze!! ;D 3 Odpowiedź przez paulla777 2012-08-07 12:25:36 paulla777 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-02-23 Posty: 838 Wiek: 21 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Wittm, ja dopiero jestem na etapie zmieniania swojego watek, bo dawno chcialam sie tym z kims na razie mam ciezki okres w zyciu - brak pracy, wiec siedze juz tak na tylku, bezczynnie kilka miesiecy, a co za tym idzie brak pieniedzy, wiec brak mozliwosci na spedzenie ciekawie czasu, od pol roku jestem z chlopakiem, o ktorym i, z ktorym powaznie mysle o wspolnej przyszlosci. Podczas malego urlopiku w Polsce ( bylo to w kwietniu ), postanowilismy, ze przeprowadzimy sie wspolnie do wiekszego ( tego wlasnie gdzie spedzalam ten urlop ) miasta - wiadomo, wieksze mozliwosci, chocby na poznanie nowych osob, czy spedzenie tym kierunku moj luby robi potrzebne papiery, azeby tam miec pewna i dobrze paltna prace ( przeprowadzka planowana po nowym roku, na wiosne ).Praktycznie nie mam znajomych, jest kilka osob, z ktorymi "raz na jakis czas" sie spotkam, czy popisze smsy. Tak, to juz dawno zerwalismy ze soba kontkat. Po 1,nie byli to odpowiedni ludzie, po drugie gdybym nadal sie z nimi zadawala, stalabym w miejscu, a moje aspiracje zyciowe zmienily sie diametralnie, od tych ktore mialam majac 15-17lat i zadawajac sie z tamtymi ludzmi. Byli to moim jedyni znajomi, wiec teraz tak jakby cierpie czasami, siedzac w domu, czy tylko spotykajac sie non stop z moim chlopakiem. Na szczescie mam siostre, moja jedyna i najblizsza przyjaciolke, wiec jak to sobie czesto powtarzam i wbiajm do lba- "nie jestem w najgorszej sytuacji i pownniam docenic to co mam" ( ona rowniez planuje sie przeprowadzic razem z nami ) .Co do moich aspriacji - chce zdobyc satysfakcjonujace mnie wyksztacenie, swietna prace - wiec od wrzesnia ide dalej do szkoly. Chce spelniac swoje marzenia, nie stac w miejscu , podrozowac .Marzę, marzę, a to podstawa, miec marzenia i realizowac je. Bez marzen zycie je do du wiec wygladaja moje zyciowe zmiany, zmiany na lepsze, nowe zycie. Chce je rozpoczac, miec wlasny kat ( na razie jednak ciezko mi wyobrazic sobie opuszczenie swoje rodziny, bo chyba umre z teskonty, ale stanie w miejscu ze wzgledu na to jest rowniez bez sensu, marnowanie wlasnych amibcji ) .Jak na razie, te zmiany sa niewielkie, ale wazne, ze jakies w ogole. A!!!! prawa jazdy sie niedawno podjelam, to tez juz jakis kroczek do zdobycia czegos nowego. Realizowanie siebie, dokladnie dziewczyny, to podstawa! Odkrycie wlasnych pasji, robienie czegos co sprawia nam przyjemnosc, to cieszy, jest piekne. Na marginesie - rok temu jeszcze rowniez trwalam w toksycznym zwiazku, stalam w miejscu i wyniszczalam sie psychicznie, przez dwa lata. Myslalm, ze jestem szczesliwa, a teraz dopiero zrozumialam, ze bede naprawde szczesliwa kiedy stad wyjade, opuszcze to miejsce, ktore tak mnie przygnebia, kiedy sie stad wyrwe...Pozdrawiam i trzymam z Was kciuki! Zamknij oczy,ale nie umieraj... Masz prawo do płaczu... A teraz wstań i walcz o następny dzień... 4 Odpowiedź przez Kaja74 2012-08-07 19:11:56 Kaja74 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-15 Posty: 1,054 Wiek: 36 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Jakiś czas temu założyłam wątek "o samotności inaczej", w którym proponowałam dzielenie się sposobami na pokonywanie samotności, wychodzenie do ludzi...Wątek dosyć szybko umarł śmiercią naturalną...Odnoszę wrażenie, że bardziej lubimy się tarzać w tych swoich nieszczęściach i dramatach, niż próbować je ruszyć i podejść od innej strony niż narzekanie..A wracając do obecnego wątku...po raz pierwszy w życiu decyduję się sięgać po swoje marzenia...Miałam takie jedno, związane z własnym biznesem...od kilku lat chodziło mi to po głowie, ale nawet sama przed sobą wypierałam je i lekceważyłam...A teraz zaczynam je realizować i to piękne uczucie, robić coś z umiłowaniem, zaangażowaniem...Dziewczyny- z wielką przyjemnością czyta się Wasze opowieści ! 5 Odpowiedź przez maria-89 2012-08-07 20:40:10 maria-89 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zawód: copywriter Zarejestrowany: 2012-08-04 Posty: 125 Wiek: 23 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Wychodzenie do ludzi nigdy nie było i nie jest moją mocną stroną, jednak w tej chwili mi to nie przeszkadza jak nigdy, dlatego że znalazłam mojego chłopaka (pierwszego swoją drogą), który mi absolutnie pomyślałam, że ten wątek jest dla mnie głównie przez postęp, który trwa czwarty tydzień (od niedzieli) i z którego jestem cholernie jedna z najciężych relacji w moim życiu to relacja z matką mojego chłopaka z którą mieszkam i w najbliższej przyszłości nic tego nie zmieni (ze względów finansowych, z resztą nie o tym chcę tu pisać). Od początku nie bardzo za sobą przepadałyśmy, a ponieważ bardzo dużo przeżyłam i mój układ zarówno nerwowy jak i psychiczny był bardzo naruszony byłam bardziej niż wcześniej podatna na wszelką krytykę, wszelkie zaczepki, podczepki i przyczepki. Przypłacałam to mnóstwem nerwów, łez, samookaleczeń, całodniowych przygnębień które (kto to wie jak nie my) są jeszcze bardziej niedzieli powiedziałam -dość! Znów byłam oskarżona o jakąś głupotę, poprosiłam o wyjaśnienie tego oskarżenia (wtedy jestem pyskata), od tego czasu przestałam się odzywać, zaczęłam jeść na własną rękę, robić wszystko tak jak ja tego chcę, nie wdaję się w żadne, ani przyjazne ani nieprzyjazne rozmowy. Od czterech ntygodni czuję się z sobą dużo lepiej, wróciło mi poczucie własnej godności. po kilku miesiącach przestałam dać na sobie siedzieć i jest mi z tym nieprawdodobnie dobrze (nawet nie wiedziałam, że będzie aż tak). Odkąd przestałam się jej bać zaczęłam czuć się spokojniej, bo nie zwracam już uwagi, czy jest w domu, czy moja obecność w kuchni nie będzie jej przeszkadzać, czy mogę zrobić to a tamto -po prostu robię. Najśmieszniejsze, że psycholog do której chodziłam cały czas mi mówiła, żebym się tak odseparowała, ale ciągle nie chciałam, bo "będzie jeszcze większa rozpierducha". Trochę była, ale dla tego odczucia warto było Ten proces cały czas trwa, ale jestem z niego na tyle dumna, że pomyślałam, że mogę się nim tu pochwalić 6 Odpowiedź przez magnolia89 2012-08-08 00:05:23 magnolia89 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-06 Posty: 4 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Dobraaa to skoro już opowiadamy co i jak u nas było nie tak to teraz moja kolej... Aaaa i sorry że tak długo piszę ale cóż taka już niestety moja natura..jestem straszną gadułą co i przekłada się na długie pisanie...jak widać A mianowicie...W 2009 r. z powodu tańców zmieniłam liceum ( tzn. wróciłam do poprzedniej szkoły gdzie mieściło się też moje stare gimn.)Chciałam poświęcić sie bardziej tańcowi, chociaż dopiero co zaczęłam tańczyć tak naprawdę wiedziałam, że to jest to!Ta decyzja wyszła mi na dobre, dzięki niej mam jedną z najlepszych przyjaciółek!Była też słaba strona-On...kumpel z klasy, który zaczął do mnie podbijać, na początku Go nie lubiłam potem wiadomo kto się czubi ten... no i tak jakoś wyszło kręcenie, fajnie spoko pisanie itp itd...ale cóż to nie było na serio po prostu bawił się mną i tyle...Była to osoba która niestety strasznie na mnie źle wpływała (tak jak np mój brat niestety), każdy głupi żart czy jakiś tekst brałam do siebie, strasznie na mnie to źle oddziałowywało, mimo wszystko w tym tkwiłam...bo cóż jedna szkoła, jedna klasa..trudno było skończyć tego wszystkiego, mimo wszystko się nie przejmować, też było moim błędem że Mu wybaczałam te głupie żarty..nawet jak wiedziałam że nimi są zawsze tam gdzieś z tyłu głowy zostawały te teksty żeby wyjść gdy będzie coś źle i dobić jeszcze bardziej...Później w 2010r. kiedy już wiadomo że się tylko mną bawi zaczął kręcić z moja wówczas najlepszą kumpelą ( nie tą przyjaciółką żeby było jasne ) strasznie to mnie dobiło.. Widzieć jak kręcą ze sobą codziennie w szkole, na wspólnych imprezkach itp itd... Cóż bolało..Za jakiś czas zaczęłam spotykać się z Jego kumplem i to był kolejny błąd E zaczął się do nas dowalać, zadawać głupie pytania, kiedy nam nie wyszło zaczął gadać znowu swoje, że to moja wina, że wszystko psuje..czułam się totalnie beznadziejna...Chociaż wiedziałam że gada głupoty...zaczęłam wierzyć że naprawdę ze mną jest coś nie tak...Gdy ktoś powiedział mi komplement np że ślicznie wyglądam z trudem powstrzymywałam łzy...szłam tylko do łazienki i ryczałam jak dziecko..pytając siebie - czemu tak JA siebie nie widzę??Dalej zmęczona już wszystkim wypaliłam się też w tańcu..Myślałam nawet czy z niego nie zrezygnować..ale cóż kończył się sezon więc na takie decyzje miałam jeszcze całe wakacje...W lipcu okazało się że moja babcia zachorowała na raka,Aaa później przyszedł sierpien...najpiękniejszy miesiąc w moim zajebistego faceta, który jak nikt wcześniej i później nie miał na mnie takiego dobrego wpływu, nikt nie sprawił że tak bardzo cieszyłam się życiem pomimo otaczających problemów, uwierzyłam że jeszcze będzie dobrze, nikt nie doprowadzał mnie to takiego uśmiechu, baa nawet sama do siebie się śmiałam myśląc o Nim....nigdy nie miałam takich świecących oczu, tych mięknących nóg, a nawet wzruszeń głupimi eskami na dobranoc gdy już pisaliśmy...Nie był nawet ze mną a tak wpływał na mnie, nawet gdy nie gadaliśmy jeszcze ze sobą już tak było...Zakochałam się i tyle! Cała historia była lepsza niż w komediach romantycznych, przypadkowe spotkania itp itd... Zaczęliśmy pisać okazał się zajebisty jeszcze bardziej...Ale cóż znowu się odezwało stare ja...gdy coraz bardziej mi zależało...Bałam się że popsuje tak jak wmawiał mi to wcześniej E... i cóż popsuło się bo tak to już jest jak boimy się tym bardziej si napinamy ii tym bardziej psujemy. No i co i sie koło zamyka... ;/ Strasznie to przeżyłam... Walczyłam chciałam to naprawić, ale kto cokolwiek naprawi gdy sam z góry zakłada że i tak nie wyjdzie, dy człowiek sie nie czuje wart dania 2 szansy nie dostanie się jej! ;( Do tego rodzice się nie dogadywali, gdyby moja mama mogła wyprowadziła by się, bałam się że w końcu się rozwiodą...Zaczęły się wagary, więcej byłam poza szkołą niż w niej, także moje tańce podupadły, zaczęłam mieć problemy zdrowotne bo cóż kiedy prawie sie nie śpi i nie było dnia bez płaczu odporność pada... Następnie kontuzje które może nie jakieś wielkie ale taniec z bólem nie jest zbyt fajny, mnie to niestety przeszkadza...Nie widziałam sensu życia...nie wierzyłam w siebie..obwiniałam się o to że nie wyszło z Nim, że jestem beznadziejna itp itd. Że nic mi nie wyjdzie w życiu, uważałam że nie ma co się starać bo i tak będzie d...Jeszcze jak to klasa maturalna...trzeba mieć juz jakieś plany a ja nic....bo co ja moge robić??I tak mi nie wyjdzie...Grudzień -Chemia babci, naświetlania.... cudem nie umarła...doktor powiedział że gdyby Jej nie przestali naświetlać wiadomo jakby to się skończyło.. ROK 2011 I tak brak sensu życia... cały czas...różne myśli czasem nawet żeby już to wszystko skończyć...Ewidentna depresja...Byle żart kolegów ii znowu ryk! I wagary czasem nawet tydzień bo kolega się śmiał, bo E znowu coś powiedział...bo znowu się mi przypomina wszystko... Cały ten rok....Każdy głupi błąd..to jak bardzo w siebie nie wierze... Wypadam z nowego układu przez kolejne problemu zdrowotne... Między czasie 19 LUTY i zdobycie eliminacji do finału konkursu tanecznego w Paryżu..reprezentowanie Polski.... weszły dwa układy, stary i nowy ....ale tańczymy w Paryżu tylko jeden, ten z którego wypadłam...Wtedy i tak to dało mi trochę nadziei...było tzw. falowanie i spadanie... Ale iiii tak sukces! już powoli widziałam co nie tak jest... jak powinnam widzieć siebie...właśnie widziałam... ale cóż różnie było z zastosowaniem tego...Powoli mimo wszystko stawałam na nogi..Zaczęłam chcieć i próbować odbić się od tego przeklętego dna..Niedługo matura.. nie chciałam zawracać głowy koleżankom z nauką układu ale cóż doszłam do wniosku że po maturce dam rade i się nauczę...będę walczyła!!!Plan: rozpoczynam nowe życie...nowa fryzura, nowy kolorek włosów... choćby to już miało dać o sobie znać jako- Nowa Ja!Matura spoko poszła.... O dziwo...! ;D Zaczęłam się uczyć układu, pani chwaliła..myślałam że będzie dobrze ale cóż nadeszło najgorsze!Największy cios...który postawił mnie na nogi 13 czerwiec 2011 jak ja to mówię moje ponowne urodzinkii.... Laska która doszła do zespołu była zbyt słaba żeby tańczyć w Paryżu, a nie wyślą nas nieparzyście...Nie będę tańczyła...Nie jade!!! Największy kop w d...jaki dostałam w życiu..i co?? Dał mi powera mimo wszystko..Nieprzespałam całej nocy myśląc o tym ale cóż...czułam że jestem silna...Wiedziałam że koniec z oglądaniem się na innych bo gdybym nie myślała że będę zawracać głowę moim laskom z zespołu żeby mnie poduczyły w czasie gdy też miały różne zawody, bo wg mnie powinny się przygotywać!! (bo dla mnie cóż zawsze dobro zespołu było najważniejsze), ale gdybym choć trochę bardziej pomyślała o sobie, to cóż może bym pojechała...NASTĘPNIE...19 lipca dostałam się na studia...jedyny kierunek na jaki wysłałam papiery, jedyna uczelnia jaką chciałam i miasto..i co udało się!No i cóż od października zaczęło się nowe życie...w nowym miejscu, z nowymi ludźmi..od zera... Wydoroślałam jeszcze bardziej... Ten rok a nawet prawie dwa...nauczył mnie tyle co może niektórzy nie przeżyli przez wiele lat...Wiary! W siebie ponad wszystko... i jeszcze jedno..wreszcie zaczęłam kochać siebie i myśleć także o sobie! ;DJeszcze raz sorry że tak długo.. ;D 7 Odpowiedź przez 11kasik1990 2012-08-08 17:48:45 11kasik1990 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-17 Posty: 25 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! No właśnie dokładnie o to mi chodziło ))))Magnolia89 ja tez kiedy poczułam w pełni i sobie uświadomiłam , że moje życie może sie zmienić bo to naprawdę zależy ode mnie, to dostałam niezłego kopa do działania i tak jak w czerwcu czułam , że jestem totalnie niepoukładana , jakbym dryfowała na jakiejś tratwie i czekałam tylko aż coś się wydarzy i tylko z tym widziałam szczeście , tak teraz ciężkimi małymi krokami sama doprowadzam do tego , że zaczynam czuć entuzjazm z robienia rzeczy , które zawsze odkładałam na półkę:) Niesamowite ! Można powiedzieć , że się uczę życia na nowo Moim kolejnym celem jest: umocnienie swojej asertywności. Wcześniej nawet nie zauważyłam , że mam problem z zaufaniem do samej siebie - np po wielu rozważaniach dotyczących jakiejś zmiany bądź decyzji podejmowałam krok , czułam podniecenie radość , że " tak , to dobre rozwiązanie" a wystarczyło , że pare osób bardzo przekonywająco wyraziło swoje zdanie "co powinnam robic" zaczynałam wątpić a czasem na ślepo od razu się ich słuchałam - wcześniej nie byłam świadoma , że tak postępuje , dopiero kiedy zaczynałam czuć , że nie robie tego tak jak chce, badź ktoś z zewnatrz nagle mi przypomniał o tym co chciałam zrobić wcześniej i znów zaczynałam czuć ożywienie zaczęłam się zastanawiać czemu zboczyłam ze swojej drogi .. I tak doszłam do punktu w którym uświadomiłam sobie , że mam taką skłonność , że potrafię stracić zaufanie co do swojej opinii , wiem o tym i teraz za każdym razem gdy ktoś mówi mi coś innego zastanawiam się podwójnie i nawet jeśli czyjeś rozwiązanie jest dobre ja wiem , że ja chce iść " tą " drogą bo na innej byłabym nieszczęśliwa. Także pod tym względem czuję , że zrobiłam mały kroczek i jakoś zaczęłam czuć się pewniej wśród ludzi ( może narazie otaczam się w małym gronie , ale skoro już przy nich nie obawiam się swojego innego zdania myślę , że powoli się to we mnie umacnia ) Kaja74 - ja miesiąc temu sięgnęłam po marzenie , które nosiłam w sercu odkąd byłam małym dzieckiem , a przez całe życie mówiłam sobie , że nie mogę tego robić bo to nie dla mnie ( tak mi się wydawało ) i zawsze z żalem odstawiałam je na półkę , aż w końcu teraz , powiedziałam sobie , że skoro mam je cały czas w sercu to pora się za to wziąć , nie ważne czy mi wyjdzie czy nie , nie ważne z jakim skutkiem , po prostu chce to robić bo mam to w sercu ( PIANINO:) ) i rozpoczęłam naukę , niesamowite jak mnie ekscytuje wszystko co się nauczę , zaczynam grać a w środku podekscytowanie i radość Maria-89 jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji , z tym że krok który Ty już podjęłaś ja zrobiłam narazie w malutkim stopniu. chodzi o mojego byłego który strasznie negatywnie na mnie wpływał , chodziłam przy nim na paluszkach , a on wszystko krytykował i wewnatrz czując , że mam ochotę mu się postawić cały czas coś mnie powstrzymywało przed tym , a on sobie mną pomiatał i gadał co chciał ( oczywiście często mu ripostowałam - bo nie potrafiłam tak długo na to pozwalać) w każdym bądź razie nie widział moich pasji ani nic , a mnie miał za kompletne zero ( można to było stwierdzić po tym jak się do mnie odnosił , jak mnie traktował i co mówił) i bardzo uderzyło mnie to gdy tak pewny siebie podkreślał jak to wszystko co ja robie , co ja uważam i sposób w jaki to robie jest gorszy i nie właściwy .. wiem , że napewno sie zobaczymy za jakiś miesiąc , dwa ( ta sama pasja , więc napewno gdzieś go spotkam ) i przed samą sobą chcę poczuć jak jestem silniejsza a jego zdanie mnie nie obchodzi ( bo pewnie mi sie to przypomni wszystko) to będzie też takie małe sprawdzenie stanu mojej psychiki , bo wcześniej bardzo źle na mnie wpływał i się go bałam , więc jak go spotkam okaże się na ile sobie wypracowałam i wzmocniłam moją psychike Ale bardzo bym chciała czuć to co Ty , to jest niesamowite moje gratulacje ,że się postawiłaś )))mój aktualny problem do rozwiązania to dobry plan dnia : bo robie wszystko co chciałam , ale o przeróżnych porach i to sprawia że się trochę gubię . myśle , ze ustalenie co robię o jakiej godzinie i trzymanie sie tego jest korzystne np : 10 rano nauka angielskiego 11 rano gra na pianinie 12 rano ćwiczenia. coś na tej zasadzie i trzymanie się tego dla dyscypliny . Co sądzicie ?:))))i właśnie o to chodzi gdy się czyta takie wypowiedzi jak wasze ! przede wszystkim , że się da coś zmienić , coś co jest dla nas ważne , i to przynosi niesamowitą satysfakcję i wiarę w siebie 8 Odpowiedź przez monia6241 2012-08-11 19:49:33 Ostatnio edytowany przez monia6241 (2012-08-11 19:57:07) monia6241 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2012-07-29 Posty: 11 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Widzę tu osoby z problemami podobnymi do mojego Proszę pomóżcie mi doradźcie coś..... bo się wykończę.....Jestem bardzo samotna i jest mi w życiu bardzo źle. Wynajmuje w Wawie mieszkanie razem z przyjaciółką. Razem też studiujemy na jedym kierunku i uczelni, poznałyśmy się w liceum. Ona jest otwarta do ludzi, ma chłopaka. Ja zaś boję się chyba wszystkiego, nie mam żadnych własnych przyjaciół bo jedyne towarzystwo jakie mam to ona i jej znajomi. Nie mam chłopaka. Na studiach to ona wszytsko załatwia a ja zwykle stoję z boku.... Obydwie się bardzo lubimy ale trochę rywalizujemy bo mamy bardzo dobre stopnie. I z tego chyba powstała cała moja nerwica Cały czas się martwię że ona umie lepiej ode mnie, że za mało się uczyłam itd. Gdy ona w nocy chce coś powtórzyć to ja już nie śpie całą noc bo sobie wyrzucam że się nie ucze tylko leże na łóżku ( mimo że jestem nauczona i zasługuje na odpoczynek). Rano gdy jest kolos budzę się bojąc że ona już się uczy a ja jescze śpię. Chyba wpadłam w paranoje. To przez wieczne porównania. Cała reszta ludzi na uczelni mnie nie obchodzi bo nikt mnie do nich nie porównuje. Mam wrażenie że gdybym z nią nie studiowała to żyła bym normalniej.... Nie wiem. Ale czy poradziłabym sobie? Razem jesteśmy na praktykach.... Ale jak potem sama poradzę sobie w pracy, skoro obliczenia w excelu zawsze robi ona bo ja boję się programów komputerowych Myślę o przejściu na studia zaoczne.... Może wtedy poznałabym innych ludzi? Nie mam żadnych hobby. Wychodzę tylko z nią do kina czy na zakupy. To wszystko ;(Gdzieś już opisałam mój problem i ktoś doradził żeby nie uciekać od problemów i spróbować je przezwyciężyć... Ale to dla mnie za trudne. JESTEM WYKOŃCZONAPomóżcie, doradźcie 9 Odpowiedź przez Kaja74 2012-08-11 20:25:05 Kaja74 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-15 Posty: 1,054 Wiek: 36 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu !Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu... 10 Odpowiedź przez monia6241 2012-08-11 20:47:47 Ostatnio edytowany przez monia6241 (2012-08-11 20:49:18) monia6241 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2012-07-29 Posty: 11 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Kaja74 napisał/a:Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu...Pewnie odpowiedniejszy byłby psychiatryk.......Napisałam tu bo przeczytałam na tym wątku mądre wpisy dziewczyn które jak widzę rozumieją więcej niż ja.... Myślałam że zobaczą mój wpis i poradzą. Pisałam na innym wątku i dostałam takie rady że dziękuję....No ok, trudno..................................................................................Tytuł jakby o moim problemie bo bardzo bardzo bardzo chcę coś zmienić ale nie wiem jak i czy powinnam, ale chyba trafiłam na zły portal. 11 Odpowiedź przez Sweet_touch 2012-08-11 22:24:16 Sweet_touch Tajemnicza Lady Nieaktywny Zawód: Inżynier Zarejestrowany: 2012-02-06 Posty: 96 Wiek: 30 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! monia6241 napisał/a:Kaja74 napisał/a:Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu...Pewnie odpowiedniejszy byłby psychiatryk.......Napisałam tu bo przeczytałam na tym wątku mądre wpisy dziewczyn które jak widzę rozumieją więcej niż ja.... Myślałam że zobaczą mój wpis i poradzą. Pisałam na innym wątku i dostałam takie rady że dziękuję....No ok, trudno..................................................................................Tytuł jakby o moim problemie bo bardzo bardzo bardzo chcę coś zmienić ale nie wiem jak i czy powinnam, ale chyba trafiłam na zły mi się,że trochę trudniej będzie Ci wyleczyć się z tego "myślenia o ciągłej rywalizacji",bo to kwestaiatego jaka jesteś i co przeżyłaś dotychaczas. Ponadto widzę lekkie uzależnienie się od przyjaciółki, być może trochęCie przytłacza a Ty boisz się sama podjąć działanie. Jak najbardziej postaraj się trochę odciąć,zmień otoczenie,myśl pozytywnie przede wszystkim. Jak podejmiesz sama jakieś wyzwanie (studia zaoczne) nabierzesz więcej pewności siebie i pomyślisz-potrafię to zrobić. Aha,jeżeli chodzi o programy komputerowe-nie taki diabeł straszny...ja w swojej pracy mam do czynienia z wieloma programami. Ilekroć jakiegoś nie znałam twierdziłam,że to dla mnieza trudne i na pewno sobie nie poradzę, ale...wystarczy spróbować-wszystkiego da się To jak najbardziej temat dla Ciebie. Nawiasem mówiąc ja też myślę,żeby coś zmienić w swoim życiu Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili, pokaż że się mylili... 12 Odpowiedź przez kola556 2012-08-11 22:35:06 kola556 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-08-11 Posty: 1 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu !Nie wiem co mam dalej robić z moim zyciem, niedługo nie bede miala gdzie mieszkać z dziecmi, nie mam wystarczajaci pieniedzy aby cos wynająć, zyć mi sie nie chce,pisalam i prosilam o pomoc wszedzie gdzie moglam, rodzina nie chce znac problemu, wiedza ale mnie unikajamam ochote sie zabic, ale co bedzie z moimi dziecmi, tylko one trzymaja mnie przy zyciu, nie wiem co mam robic.... 13 Odpowiedź przez monia6241 2012-08-12 08:00:37 monia6241 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2012-07-29 Posty: 11 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Sweet_touch napisał/a:monia6241 napisał/a:Kaja74 napisał/a:Monia, to raczej nieodpowiedni wątek dla Twojego problemu...Pewnie odpowiedniejszy byłby psychiatryk.......Napisałam tu bo przeczytałam na tym wątku mądre wpisy dziewczyn które jak widzę rozumieją więcej niż ja.... Myślałam że zobaczą mój wpis i poradzą. Pisałam na innym wątku i dostałam takie rady że dziękuję....No ok, trudno..................................................................................Tytuł jakby o moim problemie bo bardzo bardzo bardzo chcę coś zmienić ale nie wiem jak i czy powinnam, ale chyba trafiłam na zły mi się,że trochę trudniej będzie Ci wyleczyć się z tego "myślenia o ciągłej rywalizacji",bo to kwestaiatego jaka jesteś i co przeżyłaś dotychaczas. Ponadto widzę lekkie uzależnienie się od przyjaciółki, być może trochęCie przytłacza a Ty boisz się sama podjąć działanie. Jak najbardziej postaraj się trochę odciąć,zmień otoczenie,myśl pozytywnie przede wszystkim. Jak podejmiesz sama jakieś wyzwanie (studia zaoczne) nabierzesz więcej pewności siebie i pomyślisz-potrafię to zrobić. Aha,jeżeli chodzi o programy komputerowe-nie taki diabeł straszny...ja w swojej pracy mam do czynienia z wieloma programami. Ilekroć jakiegoś nie znałam twierdziłam,że to dla mnieza trudne i na pewno sobie nie poradzę, ale...wystarczy spróbować-wszystkiego da się To jak najbardziej temat dla Ciebie. Nawiasem mówiąc ja też myślę,żeby coś zmienić w swoim życiu Wielkie dzięki za wsparcie 14 Odpowiedź przez sAmOtnA172 2012-08-28 09:30:50 sAmOtnA172 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-22 Posty: 584 Wiek: 22 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Walcz o siebie ;-)Napewno Ci cieżko ale udowodnij innym że jesteś silna i nikt Ci nie optymistycznie na to co się dzieje w twoim życiu tam na górze robią to po to bo mają jakiś poddawaj się dla swoich dzieci. "Zdolność bystrej obserwacji jest nazywana cynizmem przez tych, którzy jej nie posiadają." 15 Odpowiedź przez pomoc 2012-08-31 08:10:42 pomoc Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-02-04 Posty: 129 Wiek: 20 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Kasiu, dopiero od miesiąca starasz się zmienić swoje, życie i jeżeli w ciągu tygodnia nie zobaczysz postępów to nie przejmuj się tym . Na zaufanie potrzeba czasu. Nie przyjdzie tak od razu jakbyśmy chcieli. Uwierz mi że małymi kroczkami dojdziesz do siebie. Na pewno teraz jesteś inna z charakteru.. Nie wątpię. Ale ta niepewność minie.. Może nie do końca , bo zawsze jakieś zawahanie i ostrożność będziesz miała, ale zobaczysz.. Będzie dobrze. Tylko teraz trzymaj się tych osób, które przed związkiem i tą dziewczyną którzy byli dla Ciebie dobrzy W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca. 16 Odpowiedź przez 11kasik1990 2012-09-20 15:59:59 11kasik1990 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-07-17 Posty: 25 Odp: do wszystkich ktorzy chca cos zmienic w swoim zyciu ! Witajcie !! Mam mały kryzys, wcześniej byłam zajęta sobą i czułam się coraz lepiej, ale od chyba 10 dni coś mnie dopadło. Wcześniej było coraz więcej lepszych dni, w których czułam, że się realizuję nowe cele itd. Ale zaczęła mi doskwierać samotność. 2 miesiące pracowałam nad sobą i było trochę efektów, jednak nie miałam czasu zająć się swoim życiem towarzyskim. Standardowy dzień wygląda tak, że siedzę w domu i tam zajmuję się róznymi sprawami: uczę się , potem jadę gdzieś coś załatwić, potem jadę na trening i tak prawie każdego dnia, spotkania zdarzają się raz na tydzień. I w końcu coś we mnie pękło i po prostu przestałam robić większość tych rzeczy i zaczęłam tęsknić za ludźmi. Dodatkowo najwięcej znajomych mam porozrzucanych prawie po całej Polsce, wiec w swoim mieście mam jedną bliską osobę, której mogę się zwierzyć osobiscie, a reszte znajomości utrzymuje przez internet i to nie daje mi spełnienia tak naprawdę. Wiadomo, że poznałam masę ludzi, jednak odkąd zaczęłam czuć się samotna tym bardziej nie chciałabym się umawiać z kimś tylko dlatego, że jestem samotna, jakoś glupio mi z tego powodu. Chcę wyjść z tego kryzysu. Trochę się przyjżałam wszystkiemu co mnie gnębi. Bo myślę, że ten cały problem jaki czuję w sobie samej jest po prostu tym całym moim bagażem który uzbierałam. I rozpisałam to , więc przepiszę Wam to :- kiedy chcę się całkowicie zająć sobą czuję poczucie winy, że nie powinnam - kiedy trenuję i myślę sobie,że jestem dobra ( próbuję w to uwierzyć ) to czuję się pyszna - kiedy chcę coś zrobić by sobie pomóc czytam książki ( poradniki itd), a potem budzę się, że cały dzień siedziałam w domu i nic nie robiłam - boję się krytyki innych ludzi i boję się też, że mogę zrobić coś źle- i przez to też mało działam ;/- non stop przeprowadzam samo -analizę- czuję się uwięziona - jest mi głupio, kiedy widzę jak każdy ma swoje zajęcia i działa a ja sama czuję się przy nich nieporadna i probuje ukryć mój że plusem jest to, że udało mi się załatwić sobie prace na przyszły okres , ponieważ spodobałam sie ludziom, ( mam na myśli swoją pasję ) i chca mnie zatrudnic okresowo. I cieszę się z tego powodu, bo wiem, że wtedy robiłam to co kocham i czułam się bardzo szczęśliwa i wiem,że to jest sposób w jaki ja chce się dzielić tym co kocham i tam zarabiać. Jednak ta praca jest okresowa , więc póki co nie mam tutaj żadnej już mam CV i wszystko przygotowane i postanowiłam , że taką pracę załatwię sobie w swoim mieście bo ona daje mi spełnienie. I dziś idę się zaprezentować. Mam nadzieję, że do tego czasu szybko sie otrząsnę bo nie chce iść tam w takim stanie a raczej pozytywnie nastawiona;p wiec jeszcze sie ogarnę i dopiero wtedy mi, że są rzeczy z którymi sama sobie nie potrafię poradzić i nie chce sie do tego przyznać przed znajomymi, raz mi sie udalo na te dwa miesiące w miarę sobie radzić, ale to mozolna praca i myślę ze byloby łatwiej gdyby ktoś przy mnie był komu mogłabym zwierzyć się ze swoich problemów , bo te wszystkie myśli we mnie nie daja mi spokojju i zamiast spokojnie planowac i realizowac to co chce musze codziennie z nimi walczyc;/ Dlatego proszę was bardzo o pomoc! Nie zrezygnowałam broń Boze ze zmiany swojego zycia ;p własnie chce wreszcie naprawić to wszystko co jest we mnie i co mi przyszkadza i potrzebuje czyjejsc pomocy. Bo zauwazyłam,że jednak to wszystko we mnie jest cały czas i jak tego nie załatwię to będę się cały czas męczyć. Pozdrawiam Was serdecznie i proszę o pomoc !!! Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Czy da się coś zmienić Zastanawiam się czy da się coś w moim małżeństwie razem 12 lat a małżeństwem 3 2,5 letnią dłuższego czasu dociera do mnie że tak naprawdę to tak jakbym nie miała bliskiej na wychowawczy bo babcia nie umiała wogule się zająć mi co to za życie jak codziennie wieczorem gdy mała juz spi mój mąz siedzi na laptopie i na nk gra w grę lub czyta jakieś głupoty na siedzi do 11 potem idzie nie umiemy ze sobą ja do niego mówię to on gra a jak zapytam co mówiłam to on że cos czytał i nie jest uzaleźniony od komp bo jak wróci z pracy to nie siada do niego w wekend też aby chociarz jeden wieczur w tygodniu nie siedział na laptopie to że ja tez siedzę a on mam robic gdy mój maz jak nie gra w Fifę to gra na mi przykro,ponieważ nie umiemy wogule ze soba że mojego męza nie obchodzi co ja wekend gdy jesteśmy razem i gdy zaczynam rozmowe to on złosci się na mnie,że tłumaczyć nie umiem,że za głosno cos planujemy waznego to on nic nie wie,czeka ąz ktos za niego pomysli i zrobi np ma 33 lata a zachowuje sie jak małe sexu nigdy nie dochodzę i zawsze sex sprawiał mi na początku ból to mój mąż na każdą moja propozycję zmiany pozycji złości się bo jemu jest tym woli sie dotykać bo skoro tylko dochodzę przez dotyk to dla niego jest mniej moje uczucia? Nie ma,nie ważne co ja jest moja wina bo niby ja krzyczę choc specjalnie staram sie ciszej sama myśl o sexie z nim odechciewa mi się,nawet zmusić sie nie umiem jak patrzę jak wkółko to samo zero kompromisu,normalnie rozmów ale on przytula mnie mówi ze mnie kocha i ze ma najładniejsza nie odzywam sie przez pare dni to on stara się abym nie była smutna a za pare dni to ze tatą jest wspaniałym kocha córkę jak coś chcę np do jedzenia to pojedzie,tylko co zrobic aby zaczął ze mna zormalnie się ale jemu jest tak poradni nie pójdzie bo mówi ze ubzdurałam sobie to wogule nie widzi problemu.
Zarchiwizowany Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi. Polecane posty Gość Consuela69 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gosia1986 Jak sie nie potrafi wiosłować to zmiana lodzi nie pomoże. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Dlatego lepiej chodzić po lądzie a do lodzi wsadzać tylko... lodzia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość tak samo jak nie zmienisz mezczyzny czlowiek zmienia sie wylacznie wowczas gdy SAM tego chce Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Jeśli człowiek się zmienia, że z nim coś nie tak. A po zmianie coś mu nie pasi. To na co komu taki człowiek-kameleon? Nie lepiej być sobą?? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość Consuela69 a jeżeli nowa łódź ma inny napęd i da się w niej płynąć? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach Gość gość Łódź kobieta ma TYLKO dwa rodzaje napędu: - kasa - sztywna pyta Można stosować razem lub osobno lub zamiennie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
mozna zmienic kobiete ale to nic nie zmieni